Dwulatka Nuri

s. wieczerynska nurkadwultkadawno nas tutaj nie było, a powód powrotu nie byle jaki… Nurciątko w listopadzie skończyła 2 lata! dnia przyjścia na świat nie znamy. dlatego cały listopad upływa pod imieniem NURI!  a dziś już ostatni dzień.

psica przestaje powoli być szczenicą i coraz poważniej myśli o świecie: nie interesują już  ją rowerzyści i biegacze, nie robi dziur w spodniach, nie gryzie butów, nie zajmuje się odrywaniem obwolut książek, nie ściaga prania z suszarki, nie szaleje 24 na dobę,  nie gania wszystkich ptaków spotkanych po drodze, nie rozkłada swoich zabawek na części pierwsze w pięć minut…

jej szaleństwo jest coraz bardziej do ogarnięcia! ale chciałoby się, żeby NURKA POZOSTAłA NURKĄ, O!

 

Opublikowano Uncategorized | Dodaj komentarz

Nowa skarpeta Nurciątka

Zważając na niekończące się nurkowe szaleństwo w każdych warunkach, można powiedzieć, że i tak długo nic sobie nie robiąc wytrzymała. W sumie teraz też to nie z jej winy kuka jest, a lód okazał się wińowajcą.
Nad wyraz opiekuńcza opiekunka swoim niewprawnym okiem osądzania ran, stwierdziła, że to chyba trzeba szyć. A opiekunka boi się igieł wszelakich, więc w drodze do weterynarki nakazała sobie i Psicy modlić się do kogokolwiek, żeby szycia nie było, bo nie dość, że Nurixa trzeba ratować, to i opiekunkę będzie trzeba cucić. Nurka wymodliła, że kuka była spuchnięta, a pani weterynarka powiedziała, że na spuchniętej łapie szwy trzymać się nie będą. Za to dostałyśmy antybiotyk, stertę gazików i bandaży i bawimy się w szpital. Rano i wieczorem. I już widzę, że to niekończąca się opowieść, co ja zawinę bandaż i powiem pacjentka wolna, to Nurka znajdzie najciemniejszy kącik, wykorzysta moja nieuwagę i szybciutko bandaż rozwija…
A do tego psica ma zabronione długie spacery i bieganie bez smyczy… jak tak dalej pójdzie, to nauczę Nurkę recytować Mickiewicza, ech!
Nie obyłoby się oczywiście bez zdjęcia nowej skarpety, w wersji: rzymianka 🙂 tadam:

20140123-212425.jpg

Opublikowano Uncategorized | Otagowano | Dodaj komentarz

Przedświąteczna próba

chciałyśmy z Nurką wpisać się w nurt ‚ja i moja psica na zdjęciu’. był nawet pomysł, niekonsultowany z Nuri, żeby zrobić nam ładne portrety i z życzeniami podarować na święta najbliższym. dlatego też przedwczoraj poczyniłyśmy pierwsze kroki. że zima i że święta, to atrybutem miała być czapka, a nawet dwie, w kolorze czerwonym, jedna dla mnie, druga dla psicy. miałoby trochę mikołajowo, trochę rapersko i trochę zimowo. przymiarka czapek udała się bez zarzutu. pomyślałam nawet, że gdyby taką czapkę przybrać choinkowymi światełkami, to nawet śmieszne pocztówko-zdjęcia wyjdą i najbliżsi się nawet uśmiechnął. po przymiarce, trzeba było tylko znaleźć miejsce, no i strzelić fotę. a gdy już było wszystko gotowe, Nurkę wełniana czapka gryźć poczęła w głowę, do tego za długo trwały przygotowania, psica pod krzesło się schowała i z super sesji zdjęciowej wyszły nici. na nic się zdały moje błagania i przekupstwo smakołykami. ale skoro mahomet nie mógł przyjść do góry, to góra przyszła do mahometa. i oto mamy pierwszy portrecik z Nurką!

nurinuri

świątecznej mocy Wam życzymy!

Opublikowano psicy sprawy | Otagowano , , , , , , , | Dodaj komentarz

Psica, strefa czasowa i dziady

Nurix nic sobie nie robi ze zmiany czasu na zimowy. gdzieś ma oszczędzanie energii i ratowanie świata. skoro spacer ustalony był na 7.00, to żadna zmiana czasowa tego się nie tyczy, więc spacer mamy teraz o 6.00, no o 6.30 to już najpóźniej. tak, opiekunka jest prześczęśliwa, że może cieszyć się dniem o godzinę dłużej. zmiana czasowa zaburzyła jednak psicy obchodzenie listopadowych świąt, a może zainspirowała ją wciąż niewycięta dynia z przyklejonym do niej portretem mickiewicza (bo tak postanowiłyśmy połączyć dziadowo-halloweenowe święta).
na porannym spacerze, taki wampiryczny psikus Nurciątko zrobiło:
nurkadiabel

Opublikowano psicy sprawy | Otagowano , , , , , | Dodaj komentarz

Nurciątko, co szczenicą niebawem być przestanie

sprawdzałyśmy dzisiaj z Nurką nasze zdolności organizacyjne. Nurka dorasta, więc w coraz trudniejszych zadaniach musi się sprawdzić. okazja była nie byle jaka! zbliżają się psicy urodziny, w książeczce zdrowia wpisano jej w schronisku datę urodzenia 25 listopada 2012. ale, jak wiadomo, popełnianie błędów jest rzeczą ludzką, dlatego przyjęłyśmy, że Nurki urodziny będą trwać miesiąc cały (jeśli jeszcze o tym nie wspominałyśmy w szerszych gronach, to od teraz listopad miesiącem psicy Nuri nazywamy!).

ale do rzeczy! do rzeczy!
wiadomo, że pierwsze urodziny do wyjątkowych należą, dlatego też powinno się przynajmniej jedną rzecz ze splendorem zrobić. kinder party odpada, bo jak tu psy zakwalifikować, czy siedmioletni Ferdek, którego psica uwielbia na kinder się nadaje czy już jest za stary, ludzkie party też nie miało celu, bo to nie opiekunki urodziny. długo myślałyśmy, Nurka myślała, opiekunka myślała… i okazało się, że jednak myślenie bywa owocne!

tak powstał pomysł na psio-ludzką grę terenową ‚gdzie jest skarpeta nuri?, czyli psica kończy rok’. zaprosiłyśmy wszystkich z psami i bez do lasu zwierzynieckiego!kazałyśmy wcześniej ćwiczyć pamięć, jeść zdrowo i uprawiać sporty różne. w końcu grę mieli przejść tylko najlepsi i najlepsze!

dzisiaj, czyli w sobotę, 9 listopada, na grę stawiło się: 12 przedstawicieli homo sapiens i 4 psy, a uściślając 4 psice – nieśmiała Ronja, samobrudząca Szel, chodząca własnymi ścieżkami Maszka i oczywiście jubilatka, psotnica Nurix.
na wszystkich czekało 10 zadań, różnego stopnia trudności, zaangażowania i wymagająca różnych umiejętności. a wszystko po to, by zobaczyć, czy przybyli i przybyłe nadają się na szukanie skarpety Nuri. wiadomo, że psy nie chodzą jak koty własnymi ścieżkami, tylko towarzystwo lubią, więc powstały cztery stada:
– stado ZBÓJNICY – przewodniczka Kat, doradczyni Ania, zwiadowca Szymek i strażniczka Ronja
– stado SZEL – przewodniczka Kasia, zwiadowczyni Marta, strażnik Mateusz i szczenię Szelka
– stado SZCZEKACZE – przewodnik Kuba, doradczyni pani Krysia, zwiadowca Krzyś, strażniczka Dagmara i szczenię Maszka
– stado SISTERS – przewodniczka Natalia, doradczyni opiekunka i szczenię Nuri.
po lesie biegaliśmy dobre półtorej godziny. śmiechu i dobrej zabawy było pod korek. i już sama nie wiem, czy więcej fanu miały psice, które biegały, tarzały się w liściach, właziły niemal po psach w błota różne, piły wodę z kałuż i co raz dostawały przysmaki czy też ludzie, którzy wspólnie kombinowali jak tu rozwiązać quiz, a jak przekonać psa do wycia czy jak z zasłoniętymi oczami zdając się na członków stada, przejść przez las. wszyscy okazali się genialni! wiedziałyśmy z Nurką, że można im powierzyć szukanie skarpety, która w częściach wisiała na drzewie, a później trzeba ją było jeszcze wspólnymi siłami ułożyć. udało się! PIERWSZA SKARPETA NURI ODNALEZIONA!
w nagrodę dla championów były soczyste i czerwone championy!
i długo nie mogliśmy się rozstać, wciąż trwały rozmowy, wciąż psy się bawiły. świeciło też słońce. udane to było przedpołudnie do kwadratu!

jeden, rok, skarpeta, Nuri

ps. skarpetę musiałam odtworzyć w domowych warunkach, bo z tych wszystkich emocji zapomniałam robić po drodze dokumentacji.
ps2. jednym z zadań było nagranie życzeń urodzinowych dla Nuri, o ile foty pojawią się tu wcześniej, to premiera życzeń będzie 25 listopada!

Opublikowano psicy sprawy | Otagowano , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

kącik czytelniczy i kulinarny Nuri

To wcale nie jest wpis o kolejnej przeczytanej przez nas książce. to wpis o dwóch pasjach Nuri, które zostały odkryte już w tydzień po jej przybyciu w moje skromne cztery ściany.

okazało się, że Nurka jest zagorzałą czytelniczką. ba! i to nie byle jaką czytelniczką. zainteresowana jest przede wszystkim fotografią (na tym jednak pokrewieństwo naszych dusz zaczyna się i kończy). psicy przypadła do gustu moja biblioteczka, zapałała do niej miłością przeogromną, przewielką, największą. dlatego, gdy biblioteczka stała sobie wolno, dostępna była dla każdego, nurka także swoje książkowe gusta rozwijała. najbardziej przypadły jej do gustu albumy, miłością obdarzyła Wołkowa (? wciąż zastanawiam się czy była to miłość, czy może jednak nienawiść), Kapuścińskiego i albmu z fotografiami kobiet mniej i bardziej znanych. nurka miała świadomość, że samo oglądanie zdjęć nie czyni jej mistrzynią, postanowiła też podszkolić się z historii fotografii wojennej i z fotografii czarno-białej. czytelnicze upodobania psicy zdziwiły także i mnie. poczęłam jej tłumaczyć, że albumów zjadać nie wolno, że bez obwolut książki brzydko wyglądają, użyłam też maminego argumentu, że klej książkowy sklei jej kiszki i umrze. Patrzyła rozumnym wzrokiem, święciłam triumfy, że przemówiłam do rozsądku psicy. nurka stanęła na wysokości zadania i swoje zainteresowanie przeniosła na… pamiętniki marilyn monroe, listy osieckiej i przybory oraz, co zauważyłam wiele dni później, na patti smith….
myślałam: wolę już, żeby była analfabetką!
chciałam nurkowe upodobania zwalczać! biblioteczka została oddzielona od Nurixa taboretami na amen! ale, gdy już mi złość na psicę minęła i pochyliłam się nad jej losem, bo w końcu każdy coś od życia musi dostać. teraz z zainteresowaniem i wielkim zaangażowaniem poczytuje lidlowe gazetki.
a w naszym domu znów zapanowała harmonia.

Opublikowano psia czytelnia | Otagowano , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Chłopiec i psica

Kilka dni temu na popołudniowym spacerze zaliczyłyśmy z Nurixem psią łączkę. psica nudząc się okropnie nie spotkawszy żadnego czworonoga, poczęła oddawać się zajęciu nader ja zajmującemu, jakim jest wąchanie. nie zdarzyło się jeszcze by Nuri czegoś nie znalazła, przeważnie jest to stara śmierdząca kość, a w wersji hard kupsko bądź rozkładający się zwierz. tym razem mnie oszczędziła i przyszła pochwalić się wiekową kością.
przystąpiłyśmy do rytuału, który nazywa się „brzydka Nuri”, co znaczy ni mniej ni więcej: Nurka nie powinna tak postąpić, jest bardzo niegrzeczna i ma rzucić znalezisko, bo opiekunka nie będzie jej ganiać. psica, gdy tylko usłyszy, że jest „brzydka” i „fe”, wie, że źle zrobiła, kładzie uszy po sobie i czasami udaje się ją tymi słowami przekonać do porzucenia znaleziska. ale od jakiegoś czasu ćwiczy moją wytrzymałość albo też znajduje mocno stare kości i jej instytnkt łowcy nie pozwala zostawić zdobyczy i na słowa nie reaguje. kolejnym krokiem jest zainteresowanie jej np. waniliowym ciasteczkiem (w tym przypadku był brak), patykiem (brak), zabawką (brak) – ale to nie daje gwarancji powodzenia akcji. ostatecznym krokiem jest wyganianie jej ze stada. działa o tak, oprócz wyżej wymienionych słów, odgania się psicę od siebie mówiąc: „idź sobie, jesteś brzydka, fe, uciekaj”. sekwencje się powtarza kilka razy. można też wprowadzić element biegu, taką imitację uciekania. co na psicę też (czasami) działa.
tym razem musiałyśmy zastosować krok ostateczny. który jak na złość nie przynosił efektów! ale uciekałam marszo-biegiem i uciekałam, aż na skraj łąki, gdzie było powalone drzewo, by tam patyka znaleźć i psicę nim zainteresować. już prawie byłam przy drzewie, już prawie zrywałam gałązkę, gdy…
…podszedł do mnie chłopiec na oko lat 10 (może 11).
chłopiec mówi bardzo poważnym tonem: proszę pani, nie można zostawiać tak psa samego. czy chce go pani wyrzucić z domu?
ja: ??????????? (zatkana i wbita w ziemię, i pewnie jeszcze z głupią miną) yyyyyyyyyy… nie, to nie tak, tylko… (i tutaj opowiedziałam historię od początku)
chłopiec: aha, to dobrze, bo już się zastanawiałem, gdzie powinienem zadzwonić, gdyby jednak pani wyrzucała psa z domu, chyba do schroniska
ja: (wciąż pod wrażeniem chłopca, ale żeby coś mądrego powiedzieć) no i można na straż miejską zadzwonić
ucieliśmy sobie z chłopcem dośyć długą pogawędkę, dowiedziałam się dlaczego rzucany psicy patyk spada na ziemię… Filip posiadł tę tajemną wiedzę na lekcji o kosmosie, dowiedziałam się jak w prosty sposób pomóc psom, wspierając np. stowarzyszenie happy dog, a jak się jest aktywnym, to dostaje się bransoletkę „przyjaciel zwierząt” (zazdroszczę do dziś), dowiedziałam się też o przesyłaniu danych i dlaczego lepiej nie mieć profilu na fb.

i oddalając się już z łąki, pomyślałam, jaki wspaniałym i odważnym chłopcem jest Filip, że ma w sobie wielką wrażliwość do świata. ciągle jestem pod wrażeniem jego mądrości i odwagi. dzięki Filip!

drogi rodzicu, opiekunie/unko, nauczycielu/elko, jeśli wszyscy rozmawialibyśmy z dziećmi, uczyli je wrażliwości i otwartości na cały otaczający ich świat, tłumaczyli, że wszystko w nim jest wartościowe i nikt nie ma prawa poniżać, mówili głośno, że wszystkim ludziom, zwierzętom i roślinom należy się szacunek i miłość, to pewnie częściej uśmiechalibyśmy się…

Opublikowano psicy sprawy, Uncategorized | Otagowano , , , , , , , | Dodaj komentarz

o psciy, co latała po lesie i o opiekunce, co innych grzybów niż kurki nie rozpoznawała

chwilę nas brakowało, a wszystko dlatego, że czekałyśmy na opowieść i w końcu przyszła. pewnie to Mały Książę mówił, że jak się bardzo czegoś chce, to to przychodzi. właśnie w taki sposób przyszła do nas opowieść. podejrzewamy, że to nie tylko łut szczęścia, ale przyczynił się do tego także wyjazd na wieś, bo tam zawsze coś magicznego się dzieje.
mama zawsze organizuje nam rozrywki na wsi, w zależności od pór roku wiosną i latem: koszenie trawy i zbieranie jagód, a jesienią zbieranie liści i zbierania grzybów dobry. Nurka od kwietnia wdraża się w mamine pomysły i zawsze jest pełna podziwu, że mama wie, czym uszczęśliwić psicę. dlatego nasze weekendowe grzybobranie niczym nowym dla Nurixa nie było, nowością mogło być jedynie to, że a mamą i psicą poszłam ja. czułam się trochę jak intruz, co w rytuale przeszkadza…
dopiero tu właściwa opowieść się zaczyna:
w sobotę mama tuż po przyjeździe zarządziła wyjście do lasu. była to pora wczesna, bo chwilę po 9., no może 9.30. mama kazała gumowce włożyć, do ręki dała nóż i wielki kosz. ochota na grzyby była tym większa, że już wcześniej mama opowiadała, że w lesie ‚zatrzęsienie’ grzybów i ona kilka razy po nie do lasów chodzi. już nawet widziałam jak ten kosz napełniam po brzegi. poszłyśmy. zaglądam pod choinki, krążę wokół drzew liściastych i nic, grzybów brak. to chodzę za mamą, krok w krok. krok w krok. co chwilę nawołuję też psicę. mama za nawoływania gani, bo mówi, że nie daję Nurixowi wolności. chwilę później mama ma dość, że ją śledzę. to chodzę sama, a wiadomo, że znudzenie człowieka ogarnia jak długo nie znajduje nic. psica lata, na zawołanie przybiega z błyskiem w oku, przedziera się przez zarośla, przeskakuje przez konary, chwilę się kręci przy nogach i biegnie dalej. idziemy do drugiego lasu, bo ten, według mamy już obskoczyłyśmy i nic tu nie ma. choć w maminym koszyku trochę grzybów jest, w moim, po zweryfikowaniu przez mamę zostaje kania. psica od latania coraz bardziej mokra i coraz brudniejsza. ciągle też przynosi nowe znaleziska: patyki, kości, kosteczki, śmieci, zasuszoną żabę, a na koniec… kawałek czegoś od jakiegoś zwierzęcia i oddać nie chce, tylko lata. na ‚brzydką Nuri’, ‚fe’, ‚a fu’, ‚uciekaj’ nie reaguje, tylko wciąż trzyma to w pysku. na ratunek przychodzi Reks, pies ze wsi, który nam w grzybobraniu towarzyszy – zajmuje psicę zabawą i od niej ucieka, psica coś, co trzymała w pysku, puszcza.
jesteśmy w drugim lesie, nasz cel: zielonki i podzielonki. wzrok wpatrzony w mech, metr po metrze sprawdzam i oto znalazłam trzy kurki, po innych grzybach ani śladu. mama kroczy za mną co raz przykuca i coś do kosza wrzuca, nie patrząc na mnie mówi, że bardzo tu dużo grzybów jest. więc nawet kurkami się nie chwalę, tylko zaglądam do maminego kosza, żeby zobaczyć jak wyglądają zielonki i podzielonki, czy tak samo jak w mojej wyobraźni. i zupełnie inaczej. dostaję od mamy wykład, jak rozpoznać zielonkę i podzielonkę, gdzie szukać. i znajduję! każde znalezisko z maminymi grzybami porównuję, bo wiadomo, że zło na człowieka się czai. wkręcam się w grzybobranie, o psicy oczywiście nie zapominam i nawołuję, a mama znowu, żebym dała psicy spokój. Nurix szczęśliwa. grzyby niby są, ale bardziej ich nie ma. postanawiam wracać do domu. mama zostaje. mówię do psicy, jaka jest sytuacja, nich zdecyduje, co woli. patrzę się na nią, nic nie mówię, ale w środku bardzo chcę, żeby wracała ze mną. i teraz magia…
idziemy drogą: ja i psica. po jednej stronie zaorane pola, po drugiej las. w dole wieś. Nurix co chwilę wbiega na pole. chyba pasuje jej ta miękka gleba. idziemy. jest jesień. słońce w sobotę nie wyszło. gdzieniegdzie wciąż unoszą się mgły. jest cisza.  zatrzymuję się na chwilę. psica biega, a chcę, żeby też rozejrzała się jak jest pięknie. zatrzymuję ją w momencie, gdy jest na wzniesieniu. wącha powietrze. za nią las przykryty grubą warstwą mgły, osiada powoli też na nią. przed nią rozciąga się pole, na którym powoli wznosi się ozimina. soczysta zieleń rzędów ledwo co wyrosniętych trawek też ugina się pod ciężarem mgły. wszystko zamiera na tę chwilę. to moment, kiedy czuje się, że właśnie wszystko jest we właściwym miejscu. uśmiecham się, pscisa spogląda w moją stronę, patrzy się… i leci przebijając się przez wszystkie warstwy mgły. merda ogonem.
teraz trzeba zamknąć oczy i wszystko sobie wyobrazić. zrobić zdjęcie temu wspomnieniu. zdjęcie prawdziwe nie powstało, aparat został w domu.
ale zanim nastąpi koniec naszej opowieści to, żeby dojść do wsi musimy jeszcza przejść obok pola, gdzie rozrzucono obornik. nurix leci i nurza mordkę w tym polu. modlę się tylko, żeby całej siebie w tym nie zanurzyła. chyba moja myśl dociera do niej, bo tylko (albo aż) co jakiś czas przeżuwa coś w buzi i wiadomo, że buziaków nie będzie, bo śmierdzi kupą.
nurileci

Opublikowano psicy sprawy | Otagowano , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

psica marzy

nurixmarzy

Nuri od kilku dni całymi popołudniami marzy o czymś leżąc na kanapie… jak nie psica.

Opublikowano psicy sprawy | Otagowano , , , , , | Dodaj komentarz

Dlaczego Nuri?

obiecałam, że napiszę kiedyś o imieniu psicy. bo Nuri wcale Nurką być nie miała… a Papusza wszyscy mieli na nią wołać. a było to tak: gdy przeanalizowałam wszystkie za i przeciw, a chwilę później zapadła decyzja o przygarnięciu psicy, pojawiło się kolejne wyzwanie, by psica imię miała. wiadomo było, że imię musi być wyjątkowe, no i do zwierzęcia pasujące.
w psicowym oku, na pierwszych zdjęciach przesłanych przez M., jakieś szelmostwo było. a już sama nie wiem, czy sobie później dopowiedziałam, czy też na zdjęciu dojrzałam, że psica cyganka! że z taborem we wcześniejszym życiu podróżować musiała. (a ja też będąc małą, chciałam z cyganami w taborze podróżować). dlatego wydało mi się zacnym, by przybrała imię po najznakomitszej cygańskiej poetce – PAPUSZY. od razu tłumacząc, wielkim szacunkiem Papuszę darzę i dając psicy to imię, wcale nie chciałam poetki Papuszy urazić (jak to niektórzy mi zarzucali). jednak imię to z aplauzem się nie spotkało: że długie, że bez ‚r’, że raczej nie, że to nie imię dla psa, że to, że tamto. dlatego postanowiłam dać im drugą szansę. w wujku guglu wpisałam: ‚female gypsy name’, bo imię cygańskie miało być i po kilkugodzinnym zgłębieniu tematu żeńskich imion stanęło na NURI. co prawda, wg strony, na której imię znalazłam, nie było to imię cygańskie, a egipskie i znaczyło ‚cygan/ka’.  ale Nuri w ucho szybko wpadało, tajemnicze i egzotyczne było.
historia mogłaby się tutaj skończyć, ale zawsze jest jakieś ale… jakiś czas później okazało się, że w krajach arabskojęzycznych Nuri to imię męskie. a wśród chłopców o tym imieniu najsłynniejszy to Nuri Sahin – turecki piłkarz urodzony w Niemczech występujący na pozycji pomocnika w Borussii Dortmund, do której został wypożyczony z Realu Madryt ( wikipedia). Po takiej informacji, psciy wielką sławę wróżyłam i okazuję się, że pewne talenta sportowe ma, a mianowicie bieganie. ale nie tylko Nuri piłkarzem się okazała, a również, podczas wakacyjnej wizyty rodziny z wujkiem Egipcjaninem, który to biegle arabskim włada i wujaszek raz mówi, że Nuri po arabsku to ‚światło’. i prawda to w dwustu procentach, bo przybycie Nurixa, światłem okazało się najjaśniejszym! znów mógłby być koniec, gdyby nie to, że kilka dni temu znalazłam, że po hebrajsku Nuri znaczy ‚mój ogień’ i myślę, że Nurix i ogniem też jest.
chociaż po południu jakaś melancholia ją złapała i ciągle leży, i śpi

nuripazdziernik

Opublikowano psicy sprawy | Otagowano , , , , , , , | Dodaj komentarz